Pamiętnik z podróży do Rzymu
Dies tertius
Uznawszy, że śniadanie nie należy do naszych ulubionych przystanków dnia, wyruszyliśmy ponownie do wiecznego miasta. Wieczne tak, ale dzisiaj miało byc nawet święte, ponieważ odwiedziliśmy Watykan i mogliśmy między innymi usiąść u stóp Benneta oraz posłuchać legendy. Tłumy, które zapewne wyłącznie z jego powodu zapuściły się na Plac Świętego Piotra, nie przeszkodziły nam w zwiedzaniu. Niestety, było już za późno, by odwiedzić niemiecki cmentarz w Watykanie (czynny tylko do 12.30), a na kilometrowe kolejki do Muzeów Watykańskich nie mieliśmy ochoty. Nie oznacza to jednak, że nie czekały na nas inne atrakcje.
Oprócz Benneta Anna-Maria opowiedziała nam również ekscytujące fakty o "Aniołach i demonach" Dana Browna, pokazała nam na mapie tajną ścieżkę Iluminatów i wtajemniczyła nas w niektóre sekrety organizacji założonej rzekomo przez Galileusza. Kiedy my, najlepszy kurs łaciny w tym wszechświecie, poddaliśmy się niemal w skutek wiecznego czekania i cierpienia, aby zostać wpuszczonym do Panteonu, piękno starożytności nas przytłoczyło.
Oczywiście po tych wszystkich emocjach nadal byliśmy głodni. Żaden problem w kulinarnym centrum Europy. Później entuzjaści piłki nożnej poszli z panem Köhringiem oglądać mecz Chelsea przeciwko Liverpoolowi. Druga grupa pokonała podróż powrotną dopiero po dłuższym pobycie w ulewnym deszczu, sprincie do autobusu i pytaniu, czy makijaż pani Korman jest nadal na swoim miejscu. Wodoodporny makijaż sprawdził się, dotarliśmy do metra i do domu, wyglądając tak dobrze jak zawsze.
Podsumowując, kolejny udany dzień, w którym z najmniejszych przeciwności udało nam się zrobić to, co najlepsze.